" Śnieżna siostra"
Autor: Maja Lunde
Ilustracje: Lisa Aisanto
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
W naszym domu kalendarz adwentowy to must hawe, każdych Świąt Bożego Narodzenia.
Dzieci nie tylko chętnie uczestniczą w odkrywaniu każdego, kolejnego dnia, ale świetnie bawią się przy jego tworzeniu. Co kryje się w takim kalendarzu? Dosłownie wszystko. Słodycze, przybory np.kredki, książki, karteczki z zadaniami do wykonania, zagadki z ukrytą niespodzianką.
W tym roku, w adwent wejdziemy z przytupem, a wszystko za sprawą najpiękniejszej książki jaką ostatnio miałam przyjemność czytać.
„ Śnieżna siostra” sprawiła, że wspomnienia wróciły. Chyba zgodzicie się ze mną, że utrata bliskiej osoby najbardziej doskwiera nam w okresie Świątecznym. W moim życiu poznałam wielu wartościowych ludzi. Jestem szczęściarą, bo miałam wspaniałych dziadków. Cieszę się, że moja babcia jest wśród nas i zaraża nas swoim optymizmem, ale bardzo brakuje mi dziadka. Był dla mnie kimś wyjątkowym. To właśnie dziadziu nauczył mnie, że z niczego zawsze można zrobić coś. Nie trzeba urodzić się artystą , bo w życiu można nauczyć się wszystkiego. Wystarczą tylko chęci. To właśnie on nauczył mnie rysować, wbijać pierwsze gwoździe. To on opowiadał najpiękniejsze bajki. Zawsze czekał na nas z pysznymi cukierkami i orzechami laskowymi. Pozwalał na to czego zabraniała babcia i kochał pomimo wszystko. Był człowiekiem cierpliwym, wyrozumiałym i rodzinnym. Nikomu nie odmawiał pomocy. Brakuje mi jego głosu, żartów, gry na harmonii i historyjek, które opowiadał moim dzieciakom. To dzięki dziadkom jestem tym kim jestem. To dzięki im dobrym radom, daję sobie radę w trudnych momentach.
„Śnieżna siostra” to opowieść zapisana w 24 rozdziałach. Jeden rozdział na każdy dzień adwentu. Niestety nie potrafiłam się jej oprzeć i pochłonęłam ją w zeszłym tygodniu. W pewnym momencie potrzebowałam chwili dla siebie. Chwili dla wspomnień i łez. Zaszyłam się z książką, ze starymi fotografiami i zapasem chusteczek. I jedno jest pewne, tęsknię i nigdy nie zapomnę.
Książka oprócz pięknej treści, przyozdobiona jest zjawiskowymi ilustracjami, które napędzają wyobraźnię czytelnika. Niestety jak to bywa w każdym życiu, tak i u głównego bohatera Juliana, nie zawsze jest kolorowo. Ilustracje świetnie to odzwierciedlają. Jedne nasycone światłem, ciepłem i radością, natomiast drugie, szare i smutne.
Juliana poznajemy tuż przed Bożym Narodzeniem. Chłopiec niestety obawia się nadchodzących Świąt. Nie wie czy w tym roku w ogóle się odbędą. W Wigilię skończy 10 lat i od lata wszystko w życiu jego rodziny się zmieniło. Radość ulotniła się, a domownicy odsunęli się od siebie. Strata bliskiej osoby, a w tym przypadku starszej siostry Juliana, odbiła się na relacjach rodzinnych i przyjaźni z Johnem.
W domu panuje smutna i oficjalna atmosfera. Rodzice pogrążeni w żałobie zapominają o młodszych dzieciach, które potrzebują nie tyko miłości, ale ich uwagi i wsparcia.
Każdy przechodzi swoją żałobę. Nie potrafią się uśmiechać i rozmawiać o tym co się stało. A najgorsze nie potrafią cieszyć się życiem. Niekiedy po stracie bliskiej osoby, potrzebna jest pomoc. Takiej pomocy potrzebuje właśnie rodzina Wilhelmsów.
Nagle w życiu Juliana pojawia się Hedvig, rudowłosa, uśmiechnięta od ucha do ucha, dziewczynka. Po przeczytaniu kilku jej dialogów, przypomniała mi się Ania z Zielonego Wzgórza. Identycznie radosna, optymistyczna i gadatliwa istotka.
"... Czyż święta nie są tak cudowne, że człowiek ma wrażenie, iż serce mu zaraz pęknie, a mózg eksploduje?..."
Uwielbiam dziecięce określenia i tłumaczenia różnych sytuacji. Autorce udało się przepleść radość i smutek, w taki sposób, że książkę czytało się z przyjemnością. Pokazała nam świat oczami dzieci, które potrafią spojrzeć na problem z innej perspektywy i które nie boją się zmian.
W Świąteczny i magiczny klimat przenosimy się w Villi Kvisten.
"... Wszystkie szanujące się domy powinny mieć nazwę - odparła. - Twój nie ma? W takim razie musicie przeprowadzić z rodzicami burzę mózgów..."
Każde pomieszczenie tętni życiem, zupełnie inaczej niż w domu Juliana. Panująca w Villi, świąteczna atmosfera i optymizm Hedvig sprawiają, że chłopiec postanawia działać. Julian chce pokazać rodzicom co ich omija, że życie się nie skończyło. Postanawia też chronić młodszą siostrę i dla nich wszystkich przywrócić magię Świąt. Chłopiec wykonuje pierwszy krok. Przynosi z piwnicy świecznik adwentowy. Sam go odświeża i zapala świeczkę. Niestety obojętność rodziców sprawiła mu ból.
Tutaj, pewno nie jeden dorosły, poddałby się, ale nie Julian. Chce odzyskać dawnych rodziców i nie ma w tym nic dziwnego.
Bardzo poruszyła mnie troska chłopca, o młodszą siostrę. Nie dbał o to czy będą celebrowane jego 10 urodziny. Chciał aby Augusta miała prawdziwe, rodzinne święta.
"... Leżałem i patrzyłem na nią. Kiedy spała, wydawała mi się jeszcze mniejsza niż w rzeczywistości. Ostrożnie wciągnołem rękę i obiołem ją ramieniem. Muszę się nią opiekować, pomyślałem, bo ma tylko mnie. Dzisiaj jest mała wigilia, a Augusta ma tylko mnie. Augusta miała pięć lat. Kiedy się ma pięć lat, nic nie jest ważniejsze od Bożego Narodzenia. To, że w Wigilię obchodziłem urodziny, nie miało żadnego znaczenia. Ale to, że zbliżało się Boże Narodzenie i Augusta miała je świętować, tak, to było ważne... "
Na drodze chłopca pojawia się także starszy mężczyzna o imieniu Henrik. Co ich łączy i jak zakończy się historia Juliana, musicie przeczytać sami.
" Śnieżna siostra " to książka pełna emocji.
Uprzyjemni oczekiwanie na święta, nakłoni do refleksji i rozmów.
Julian udowadnia nam, że nie wolno się poddawać, trzeba walczyć i troszczyć się o bliskich. A pamięć o zmarłych należy pielęgnować, bo zawsze będą częścią nas.
Śliczne ilustracje, oj zapewne jest magiczna.
OdpowiedzUsuńBardzo fajna propozycja, super książeczka
OdpowiedzUsuńŚwięta już bardzo blisko. Warto poczytać dzieciom takie książki, aby wprowadzić je w świąteczny nastrój.
OdpowiedzUsuńhttps://laumast.pl/